Dzień jak każdy inny. Wstałam około godziny siedemnastej i wyszłam na
spacer do miasta. Ludzie są strasznie nudni. Jedni myślą o rodzinie inni
o pracy lub bogactwie. Dlatego rzadko czytam im w myślach. Jedyną
ofiarą są istoty nadprzyrodzone lub bardzo interesujący ludzie. Tym
razem wybrałam się do jednego z nocnych klubów. Przy barze poczułam jak
ktoś łapie mnie za ramię i siada obok.
-Hej Diana.
-Matthew nigdy nie podchodź od tyłu -warknęłam.
-Spokojnie. Słuchaj załatwiłem ci świeży posiłek. Mogę powiedzieć że jest smakowity -zaśmiał się.
-Nie będę gadać z tobą o chłopcach. Czemu nie podobają ci się dziewczyny?
-Taki pech -uśmiechnął się i zniknął mi z oczu.
Matthew to jeden z moich najlepszych przyjaciół. Też jest wampirem ale
często jest bardzo irytujący. Nie poszłam za nim. Zawsze sama wolałam
wybierać sobie ofiary. Gdy wstałam poczułam obcy zapach. Coś było nie
tak. Poszłam w kierunku zapachu lecz urwał się przy drzwiach. Otworzyłam
je i zobaczyłam biegnącego wilka.
Wilkołak!Jak mogłam go nie wyczuć -skarciłam się w myślach
Rzuciłam się w pogoń za wilkiem. Szybko go dogoniłam gdyż zaplątał się w jedną z ludzkich pułapek.
-No kogo my tu mamy -zaśmiałam się siadając pod drzewem obok pułapki.
Wilk zmienił swoją postać i teraz był to chłopak, którego noga ciągle w niej tkwiła.
-Czym sobie zasłużyłem na towarzystwo wampira?- warknął
-Spokojnie wilczku lubię się rozkoszować waszym cierpieniem -uśmiechnęłam się.
~jakiś wilkołak?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz